Wszyscy się zachwycają... Ja filmu nie widziałem, więc mam pewne pytanie: Jak można tak wysoko ocenić film, który jest plastycznie osadzony w najgorszego gatunku popkulturze (anime), do tego (widziałem kadry) bez żenady plagiatuje np. psa-smoka z "Neverending Story" i Jabbę z "Gwiezdnych wojen"?
Obejrzyj - a niby gdzie, mądralo?!
Pytam poważnie, nie "trolluję".
Robię dla syna listę filmów które-trzeba-zobaczyć, w której, poza najlepszymi, mam działkę dla charakterystycznych, przykładowych (np. z SF mam m.in. "Zakazaną planetę"), ekstremalnych (jak "Salo, czyli 120 dni Sodomy") lub nienajlepszych, ale jakoś zapisanych w historii kina (np. pierwsza "Godzilla"). W dziale "animacje" mam na razie "Królewnę śnieżkę..." oraz "Fantazję", zastanawiam się nad "Kotem Fritzem" i szukam dalej...
Trudno, żebym polecał wyłącznie filmy, które sam widziałem (na listach mam już ponad 250 pozycji!) - wstawiłem więc kilka z rekomendacji liczby nagród, różnych list (np. na Onecie) lub recenzji z ważnych źródeł (np. ulubione filmy Bergmana).
Ot, co!
Po pierwsze primo. Nie denerwuj się.
Po drugo. Może nie oceniłeś , ale wyraziłeś opinie
Po trzecio. Gdzie obejrzeć? Chwilke ,bo kurcze to takie trudne. Wiesz , może byś kupił.
Opinia to nie ocena, nie wpływa na ranking.
Chyba nie będę kupował "kota w worku", bo zdjęcia były wystarczająco odstręczające. Wystarczy mi stylistyka Disneya, która też jest kiczowata.
Wpadłem na coś: widziałem film biograficzny o Miyazaki'm, chyba był w całości animowany, z kilkoma jego poważnymi "niemangowymi" filmikami - tylko nie znam tytułu.
Zastanawiam się, co dać jako przykłady animacji komputerowej...
Chodzi tutaj o podobieństwo nazwy postaci? (Jabba to Hutt a Yubaba to wiedźma, wiec to błędny argument). Czy chodzi może o podobieństwo "ubłoconego ducha rzeki" który może i przypominał trochę Jabbę. Jednak ta postać w tej formie wystąpiła w filmie jakąś minutę jako epizod. Nie wyobrażam sobie czy można było lepiej pokazać ducha zanieczyszczonej rzeki. Uważam że podobieństwo do Jabby jest czystym przypadkiem, bo tak wielki artysta jak Miyazaki nie musi plagiatować.
Dla ścisłości radze obejrzeć film i to ze 3 razy :). Nie podchodziłbym też do tematu, że to anime a anime jest takie i siakie... nie można wszystkiego do jednego wora pakować. Ten film to arcydzieło; harmonia muzyki i klimatu.
Ocena w kategorii animacji. I gdzie problem?
Jak dla syna, to jeśli ma nie więcej jak 10 lat, to na pewno mu się spodoba.
Niektórzy mają 30 lat i tego filmu nie rozumieją i mam tu na myśli inteligencję widza, nie tylko wyobraźnie. Pełno metafor, motywów i ukrytych w nich przesłań, niezrozumiały dla większości Japoński Folklor. Co tu mówić o 10 latku który spojrzy na to jak na zwykłą kreskówkę w której smoki latają i pociągi po wodzie jeżdżą :)
Wybacz, ale konwencja plastyczna tego filmu mnie odstręcza (zresztą zerżnięta z pewnej maniery we francuskiej "seryjnej" animacji: np. kształt i wielkość oczu) - a metafor i przesłań dość znajduję choćby w bajkach Andersena, La Fontaine'a czy braci Grimm.
Jaki japoński folklor?! Już raczej go znajdę u Kurosawy czy w "Kwaidan, czyli opowieści niesamowite", "Ballada o Narayamie", "Harakiri" i innych filmach tzw. samurajskich.
Natomiast cudowny jest film o twórcy "anime" (tytułu nie pamiętam), gdzie w pokazanych jego krótkometrażówkach kreska jest wspaniała, oszczędna a wyrazista, natomiast fabuły "życiowe".
A z oceną inteligencji w kontekście kultury uważaj - wielu mgr. inż. nie czyta książek; znam też osobiście kilku docentów i profesorów o mentalności spod budki z piwem.
Ciągle zawzięcie doszukujesz się wad tego filmu - to już jakaś mania prześladowcza :) Nie musisz go lubić... o gustach się nie rozmawia. Tobie się nie podoba ale innemu wpadnie do gustu. Jeżeli tak się uprzeć to można powiedzieć, że wszystko jest tam z czegoś zerżnięte. Jednak uważam, że nie można oceniać filmu po obrazkach. Co do konwencji plastycznej mocno ona się nie różni od wcześniejszych produkcji Ghibli.
Masz rację - mam manię, ale bardziej głęboką: nienawidzę ZŁEJ popkultury tak samo jak ZŁEJ ("artystowskiej", wydumanej) kultury "wysokiej".
A film, jak będę miał okazję, obejrzę. Na razie zbastuję.
Jeżeli nie lubisz anime i jesteś już uprzedzony do tego gatunku, to nawet się za to nie zabieraj - nie spodoba Ci się. I tam nie jest nic splagiatowane - to demony/bogowie/duchy itp z religii shinto. Synowi może się to spodobać, dzieci i młodzi ludzie inaczej patrzą na świat.
To znaczy, że Jabba z "Gwiezdnych..." i smokopies z "Niekończącej się..." to plagiaty z religii shinto?!
Powtarzam - syn ma 35 lat.
Pozdrawiam i żegnam.
Czy "plagiaty" czy nie, nie mam pojęcia. Nie wiem o czym myślał scenarzysta czy reżyser tworząc owe filmy. Jeżeli już jakaś zależność zaszła, to użyłabym słowa 'inspiracja". Wizerunki bogów i demonów przedstawione w anime, były Japończykom znane dużo wcześniej.
Nie czytałam poprzednich wypowiedzi.
Chciałabym panu powiedzieć, że japońska religia jest na pewno starsza od gwiezdnych wojen :), równie dobrze mogę pany powiedzieć, że nie oglądałam Gwiezdnych wojen bo uważam, że są one bez sensu, ale czy wyrażam o tym opinię i zniechęcam ludzi NIE
No skoro jesli Twoim zdaniem podobienstwo = plagiat, to tak- Star Wars i Never Ending Story najwyrazniej plagiatuja Shinto, ktore ma sporo ponad 2000 lat...
To skoro to nie jest film godny polecenie ( CHOCIAŻ NAWET GO pan NIE OBEJRZAŁ) to proszę mi podać tytuły filmów, które raczyły przykuć pana uwagę.
Proszę bardzo. W tej chwili, wstępnie - przed selekcją, mam na liście 376 filmów (dokładnie wyselekcjonowanych do 1950 r. i pobieżnie, "z głowy", do 2008). Mogę podać:
pierwsze 5:
MeliesGeorges_Podróż na Księżyc_1902;
PorterEdwinS._Napad na ekspres_1903;
ChaplinCharles_Charlie bokserem(burleskia) + 4 inne przykładowe jego filmiki;
GriffithD.W._Narodziny narodu_1915;
GriffithD.W._Złamana lilia_1919.
ostatnie 5:
MunguCristian_4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni_2007;
RodriguezRobert_Grindhouse - Planet Terror(horror)_2007;
DalryStephen_Lektor_2008;
SchnabelJulian_Motyl i skafander_2008;
StantonAndrew_Wall-y(animacja)_2008
A ja panu powiem, że żadnego z tych filmów w całości nie oglądałam, gdyż mam inny troszeczkę inny gust
ja powien panu ak moj wlasny ojcidc ktory jest ilustratorem, nie trawi anime jest nieustepliwym fanatykiem animacji typu Amerykanska opoeiesc czy rosyjski Winnie pooh nagral kiedys gdy bylem malym chlopcem codls okolo 7-9 bo pamietam ze to bylo jezzcze przed moja przeprowadzka sam oceniln film bardzo pozytywnie, jesli chodzi o temat mojego wieku gdy go ogladalem jakos nigdy nie bylem wychowywany na serialach pokemon lub power rangers wiec ta pewnego rodzaju dojrzalosc i wrazliwosc filmowa zostala dosc szybko zaszczepiona iii cilm zostal mi do tej pory wglowie i z cala pewnoscia go sobie w najblizszym czasie przypmno bo pojawilo sie wiele interesujacych motywow i zostalo ukazane wiele cech ludzkich pozytywnych jak i. egatywnych co mniezawsze w pewien sposob przyciaga tak czy owak goraco polecam bo jak lubie db tak lubie dragon ball tak lubie jednakze to nie ta polka: ) pozdrawiam:) p.s. prosze wybaczyc niestarannosc ale godzina tez jest jaka jest a na dotykowym ekranie w telefonie tez ciezko pisac wypracowania:)
jak to teraz czytam czuje sie jak analfabeta ale coz:) prosilbym o nie zjechanie mnie za te wzzystkie bledy jestem ich w pelni swiadomy: )
Dziękuję za wyrozumiałość mam nadzieję, że w pewien sposób przekonałem do filmu ;)
Pozdrawiam :)
To stereotyp, że anime jest "najgorszym gatunkiem popkultury" - ten sposób rysowania jest typowo japoński i to, że powstało ileś głupawych seriali o takiej samej kresce, nie znaczy, że filmy pełnometrażowe też takie są. Poza tym, Miyazaki jest nazywany japońskim Disneyem - nie bez powodu. "Spirited Away" ma ciekawą fabułę, dobrze przedstawione postacie o niekoniecznie najprostszych osobowościach, ma ładnie przedstawiony świat bogów. A obejrzeć to można chociażby na kinomaniak.pl. Film naprawdę godny polecenia - zdobył m.in. zasłużonego Oscara za najlepszy film animowany.
Dzięki za rekomendacje (Tobie i wszystkim respondentom) - w końcu umieściłem film w zestawie.
Niemniej, jako zawodowy plastyk, konwencję anime, jak i styl Disneya, zaliczam do złej popkultury - wystarczy zobaczyć w sklepie z zabawkami, co się porobiło z dizajnem i grafiką w zabawkach i książeczkach. Gdzie jest stary, dobry Jan Marcin Szancer...
Proponuję też zakończyć ten temat. Cienką czarną kreską.
-------------------------------------------------------------------------------- -------------------------------------------------------------------------------- --------------
nie rozumiem jak zrobiłeś podział na złą i dobrą popkulturę. mógłbyś wytłumaczyć?
I drażni mnie kiedy ktoś wyraża swoje zdanie gdy w ogóle nie ma o tym bladego pojęcia. i takie śmieci zostają w internecie
Nie bardzo mi się chce po takim dictum: "drażni mnie kiedy ktoś wyraża swoje zdanie gdy w ogóle nie ma o tym bladego pojęcia. i takie śmieci zostają w internecie"; ale niech Ci będzie:
Zła popkultura to taka, która zamiast rozwijać lub przynajmniej dobrze bawić (wyjaśniam - "dobrze" to np. zdrowy śmiech, "źle" to głupawy rechot), ogranicza i czasem nawet degraduje. Dobra jest oryginalna, osobista a zła wtórna, powielająca schematy, epigońska.
Przykład: "bitelsi", Sting czy Ciechowski to dobra popkultura a disco-polo czy Doda to zła.
Najczęściej synonimem tej "złej" jest... kicz!
Ja na tym filmie ani razu się nie zaśmiałem ani tym bardziej głupio zarechotałem-nie ma on na celu rozśmieszenia widza. Film ten jest bardzo oryginalny i nie powiela żadnych schematów, gdyby tak było, zanudziłbym się na nim jak na innych filmach właśnie powielających schematy. Nie degraduje on tym bardziej a wręcz przeciwnie... zmusza do refleksji. Trzeba tylko dostrzec to piękno którego być może nie widzisz. Nie jestem też żadnym maniakiem anime ale Spirited zawsze będzie u mnie na najwyższych miejscach w moim rankingu :)
Statystyczny fan Dody czy disco-polo myślę, że nie zainteresowałby się tym filmem.
Już napisałem, że włączyłem film do listy. Zachwycać się nim (ewentualnie) nie mogę, bo jeszcze nie widziałem.
Koooooooooooooooooooniec tematu!