Żelazny klasyk japońskiego kina gangsterskiego i pierwsza część kultowej serii "Yakuza Papers" (choć czasem cała seria nazywana jest tak jak ta wlasnie jej część, czyli "Battles..."). Fabuła opiera się na dziennikach gangstera spisanych podczas odsiadki w więzieniu, jest tu więc ponoć sporo prawdy.
Liczne spiski, zdrady, morderstwa, upadek wartości, brak moralności. Zresztą tytuł filmu mówi sam za siebie. Film jest krwawy i w pewnym sensie "brudny". Mamy tu yakuzę ukazaną od środka, bez upiększania, obdartą z aury jakiejkolwiek romantyczności gangsterów. Ostatecznie tylko główny bohater okaze się postacią honorową. Sporo tu postaci, aż się można pogubić, ale nie było ze mną na szczęście tak źle;) Fukasaku serwuje nam tu spiralę przemocy, niekończące się porachunki o wpływy w stylu, który choć może trudno mi jak na razie opisać - to jednak typowym wlasnie dla japońskiej gangsterki. Widać, że budżet filmu nie był zbyt wysoki, zdjęcia mamy często kręcone ręcznie, a jazzową muzykę idealnie się wpasowującą. Cóż, po prostu bardzo polecam - fanom kina japonskiego lub kina gangsterskiego - bo to w tym wyapdku na jedno wychodzi.